Krotka recenzja:
Cos zupelnie nowego, nawet dla mnie tak obeznanego z kinem azjatyckim ;))
Druzyna nieudacznikow i mnichow z klasztoru Shaolin zaczyna wygrywac mecze pilki noznej w tamtejszej lidze.
W finale czeka ja potyczka z inna banda superherosow jeszcze jakos genetycznie wzmacnianych. Do tego do wyrownania stare porachunki miedzy trenerami. Pierwsza polowa mnie znudzila, moze bylo kilka zabawnych scen, ale glosnie to treningi i rozmowy. A ze film mam po kantonsku (bez angielskich napisow, ktorych nie da sie znalezc w sieci) nic nie rozumialem.
Ale jak juz sie zaczely mecze "pilki noznej" (celowo w cudzyslowiu) to moje oczy osiagnely rozmiar jak z mangi po tym co zobaczylem na boisku.
Wprawdzie chodzi o to samo - strzelic bramke, ale zasady juz jakies inne. Koles nie strzela karnego, to wsciekli kibice lamia mu obie nogi! ;))
Zawodnicy fruwaja po 20 metrow w powietrzu, by kopnac pilke tak mocno by ta zamienila sie w locie w ognista pume ;)
Strzaly sa tak mocne, ze nie tylko lamia slupki ale tez zwiewaja cale bramki (a takze stajacych obok fotoreporterow!).
No cos nieprawdopodobnego, to trzeba koniecznie zobaczyc na wlasne oczy!
Nie wiem jaka ocene postawic, bo w koncu nie mialem pojecia o czym gadaja. Pierwsza polowa wydala mi sie nudnawa, ale juz pozniej kick ass! Swietna komedia sportowa wire dancing ;)))
Oczywiscie nie musze przypominac ze jest to najwiekszy hongkongski przeboj tego roku.
Nawet zakupiono do amerykanskiej dystrybucji kinowej - premiera kwiecien 2002.
Ale i tak moze kilkanascie milionow $ zarobic, skoro niedawno do tamtejszych kin wszedl "Iron Monkey" z 1993 roku i zarobil w kinach ponad 15mln $!
Aha i jest to naprawde wysokobudzetowa produkcja, niektore ujecia przebijaja bez trudu "Matrixa".